Rozmowa z PIOTREM HEMMERLINGIEM, przewodniczącym Kujawsko-Pomorskiej Rady Wojewódzkiej SLD
w Bydgoszczy.
– Rozmawiamy pierwszy raz po Krajowej Konwencji SLD w grudniu 2019 r., gdzie zdecydowano o ideowym
i organizacyjnym połączeniu SLD z Wiosną Roberta Biedronia. Powstała Nowa Lewica.
Jakie były najważniejsze przesłanki takiej decyzji?
– Niewątpliwie zasadniczą przesłanką, która zdecydowała o rozpoczęciu procesu integracji obu partii, był sukces wyborczy
w wyborach parlamentarnych, który przecież możliwy stał się po połączeniu wysiłków całej lewicy i elektoratu lewicowego.
Ten elektorat, popierając ideę wspólnego startu formacji lewicowych w wyborach, dał nam, działaczom wyraźny sygnał:
idźcie wspólnie! Idea Nowej Lewicy jest logicznym następstwem sukcesu wyborczego, ale też, a może przede wszystkim
– oczekiwania na nowy impuls ze strony naszego elektoratu. Łączymy się pozostawiając wewnętrzny pluralizm. Dowodem
tego jest osobny byt Partii Razem, z którą tworzymy jednak silny, zwarty ideowo klub parlamentarny. Reasumując, głównym
celem jednoczenia jest wzmocnienie głosu lewicy na scenie politycznej. Oczywiście nie dla samego istnienia tego mocnego
głosu, tylko po to, aby słyszalne były lewicowe postulaty, z szansą ich realizacji.
– Zawsze mówiono, że siłą SLD są rozbudowane struktury w województwie i w tzw. terenie. Odejście przed
wyborami parlamentarnymi przewodniczącego i sekretarza RW SLD, wywołało poczucie destabilizacji w aktywie
i potrzebę działań sztabowych, jak się okazało, pod pana kierownictwem – zwycięskich. Później wybrano pana
przewodniczącym RW SLD… Jaka jest dziś wojewódzka organizacja SLD?
– Tak dla ścisłości, jestem pełniącym obowiązki Przewodniczącego Rady Wojewódzkiej. Sytuacja przejściowa trwać
będzie do czasu zwołania zjazdu wojewódzkiego, gdyż tylko on jest władny dokonać zmiany na funkcji przewodniczącego
i sekretarza Rady Wojewódzkiej SLD. Sytuacja na teraz jest stabilna. Wszystkie struktury naszej partii zostały utrzymane.
Można powiedzieć, że wyszliśmy z tego kryzysu obronną ręką, choć było wiele zagrożeń. Oprócz tego, że organizacyjnie
groził kompletny paraliż (w sytuacji początku kampanii wyborczej do parlamentu), to gorszym był chyba kryzys emocjonalny.
Porzucenie funkcji i przejście do obozu przeciwnika dwóch najważniejszych działaczy, to rzecz bezprecedensowa.
U wielu z nas zrodziło się zwątpienie. Szybko jednak otrząsnęliśmy się z kryzysu. Nie ukrywam, że dużą rolę odegrał tu
spokój i olbrzymie doświadczenie Janusza Zemke, Krystiana Łuczaka, Stanisława Pawlaka, którzy niewątpliwie
swoimi autorytetami wpłynęli na ustabilizowanie sytuacji.
Z pewnymi obawami przyjąłem propozycję koordynacji działań wyborczych w okręgu nr 4. Bardzo pomocnym okazał się
Zbigniew Welenc ze swoim dużym doświadczeniem i wiedzą organizacyjną. Summa summarum, udało się. Po wyborach,
które zakończyły się dla nas sukcesem, Rada Wojewódzka powierzyła mi obowiązki przewodniczenia strukturami
wojewódzkimi SLD. Pełniącym obowiązki sekretarza Rady Wojewódzkiej został Zbigniew Welenc. Na dzisiaj, wszystko
toczy się normalnie. Zadanie najważniejsze, jakimi były wybory do parlamentu, zostało zrealizowane. Mnie spadł kamień
z serca, bo okazało się, że dałem radę. Mówiąc to mam na myśli funkcję kierowniczą w zespole, wspaniałym zespole ludzi.
Prawdziwe możliwości ludzi poznaje się po tym, jak radzą sobie w warunkach trudnych. Poznałem te możliwości moich
koleżanek i kolegów ze sztabu wyborczego. Swoje też poniekąd na nowo odkryłem. Mamy teraz w województwie czworo
posłów lewicy. Chyba dawno tak nie było? Prawda?
– Trzeba by sięgnąć do początków lat dwutysięcznych… Nie zapominając o październikowym koalicyjnym sukcesie
wyborczym do parlamentu i czterech mandatach poselskich dla kujawsko-pomorskiej lewicy, jakie skutki w praktyce
spowodowała ta grudniowa Konwencja w SLD w województwie?
– Póki co, formalnie nic się nie zmieniło. Nadal funkcjonujemy jako Sojusz Lewicy Demokratycznej. Trwa procedowanie
w sądach statutu Nowej Lewicy. Dopiero po zakończeniu tego etapu i po odbyciu kongresu obu partii będziemy mogli
mówić o jednym, partyjnym organizmie. Jednak już dzisiaj ściśle ze sobą współpracujemy. Realizujemy wspólne zadania.
Razem z parlamentarzystami odnosimy się do bieżących spraw województwa i kraju. Muszę tutaj podkreślić wspaniałą
współpracę z naszymi posłami: Krzysztofem Gawkowskim, Janem Szopińskim, Joanną Scheuring-Wielgus
i Robertem Kwiatkowskim. Dzisiaj już nie myślimy o nich, dzieląc na tych z SLD i tych z Wiosny. Zapał do pracy dla kraju
i dla regionu powodują, że nasze struktury w tzw. terenie chwyciły wiatr w żagle. To jest wielka wartość dodana. Ustalony
na grudniowej konwencji rytm łączenia partii, niestety został zachwiany z wiadomych koronawirusowych względów.
– Początek 2020 roku to ważna dla lewicy decyzja o kandydowaniu na prezydenta RP Roberta Biedronia.
SLD mobilizuje aktyw do zbierania podpisów, zakładania Komitetów Biedronia, a pan zostaje szefem jego
sztabu wyborczego w województwie…
– Pewnie te pozytywne efekty zespołu kierowanego przeze mnie w wyborach do sejmu i senatu spowodowały,
że kierownictwo obu partii zwróciło się do mnie z propozycją objęcia szefostwa sztabu wyborczego Roberta Biedronia.
Oczywiście, to nowe wyzwanie. Nie wiem czy łatwiejsze. Do każdej sytuacji i zadania zawsze podchodzę z pokorą
i pełnym zaangażowaniem. Najważniejszy jest zespół dobrych ludzi. Takich u nas nie brakuje. Jestem z nich dumny
i z faktu, że kieruję ich działaniami. Na początku, oczywiście były dyskusje wewnętrzne, dlaczego ten a nie tamten
kandydat… Myślę, że tak jest w każdej formacji. Kiedy stało się jasne, że to Robert będzie nas reprezentował
w zmaganiach o Pałac Prezydencki, wszystkie struktury zadziałały właściwie. Efektem tego było zebranie
w regionie ponad 20 tysięcy podpisów poparcia. To jeden z najlepszych wyników w kraju.
– Epidemia koronavirusa sparaliżowała aktywność społeczną, a także politykę, ograniczyła kampanię
wyborczą. Nie odbyły się wybory 10 maja. Następne wyznaczono na 28 czerwca. Niecały miesiąc
mobilizacji lewicowego elektoratu. Co będzie się działo w województwie, jak wesprzecie Roberta Biedronia?
– Całe nasze życie musiało się zmienić. Polityka, moim zdaniem, powinna zejść na dalszy plan. To nie jest najważniejsza
rzecz na świecie. Tak zresztą zawsze twierdzili nasi, lewicowi parlamentarzyści. Mówiliśmy o tym, że wybory
10 maja to szaleństwo. Dobrze, że u niektórych nastąpiła refleksja i wybory odbędą się 28 czerwca. Osobiście
uważam, że to i tak zbyt wczesna data na ich przeprowadzenie. Chyba nikt nie będzie się czuł komfortowo
i bezpiecznie, ale… „kości zostały rzucone”! Trzeba zakasać na nowo rękawy i działać zgodnie z wcześniej
przyjętym harmonogramem wspierania Roberta Biedronia. Na pewno jest i będzie to kampania skromniejsza, bardziej
kameralna, może za to bardziej merytoryczna. W tej chwili przekazaliśmy nasze propozycje do centrali. Czekamy
na rozstrzygnięcia i terminy. Cały czas staramy się utrzymywać aktywność Komitetów Biedronia, eksponować
w regionie banery i rozdawać ulotki.
– Piotr Hemmerling – nazwisko znane od wielu lat z pracy samorządowej, działalności na lewicowej
stronie sceny politycznej, ale jest też pan człowiekiem wielu innych pasji. Proszę nam o tym opowiedzieć.
– Zdaję sobie sprawę, że nie byłem i nie jestem człowiekiem anonimowym w sferze samorządowej. Pracuję w niej
ponad 20 lat, pełniąc różne funkcje. Byłem przez wiele kadencji radnym powiatowym. Myślę, że znam problemy
i bolączki Polski lokalnej. Z wykształcenia jestem historykiem, uczyłem i nadal po części nauczam (obecnie studentów
administracji), to jest moja pasja. Rzeczywiście mam wiele obszarów działalności. Obecnie jestem zastępcą dyrektora
Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Nakle nad Notecią. To praca, która daje mi dużo satysfakcji. Moja,
naturalna lewicowa wrażliwość, pomaga mi w pracy. Poza pracą poświęcam się działalności w Ochotniczych
Strażach Pożarnych (pełnię funkcję wiceprezesa Zarządu Oddziału Powiatowego w Nakle), jestem członkiem
Klubu Żołnierzy Rezerwy LOK w Nakle. Muszę też wspomnieć o swojej pasji związanej z łowiectwem. To może
nie jest popularne hobby na lewicy, ale ja dostrzegam w tym coś, czego wielu ludzi namiętnie krytykujących
łowiectwo nie dostrzega, lub nie chce dostrzegać posługując się skrótami myślowymi – to działalność na rzecz tradycji
i ochrony przyrody. Dlatego tam jestem. Poza tym jestem szczęśliwym mężem, ojcem dwóch córek i dziadkiem dwojga
wnucząt. Rodzina to moja największa „pasja”. Mieszkam od zawsze na wsi (Gromadno w gminie Kcynia, powiat nakielski).
Lewicowość i wierność wartościom, to dla mnie rzecz naturalna. Cieszę się, że mogę koordynować pracę działaczy
lewicy w naszym regionie. Jestem z tego dumny. Dziękuję swoim koleżankom i kolegom za to, że dostrzegli we
mnie te wartości. Na pewno nie zawiodę.
– Życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Nina Michalak